Czysty jak łza Lyrics
HavokOne
INTRO
Ej chyba już nigdy nie będę czysty jak łza
Znów lecą kieliszki na blat i te skillsy na majk
Myślą ze jestem nikim, a ja im zrobie niespodziankę
Bo w bani ambitny mam plan i proste że ogarnę
VERSE I
Choć ciągle nie potrafię wygrywać ze samym sobą, te
Potyczki kosztowały sporo mnie
Już nie chce pamiętać chwil w których leżę na deskach
Mówią bym przestał a najgorsze w tym jest to, że kurwa wiem że mam przestać
Siedzi we mnie agresja, lecz też żal i gniew
Tu każdy dzień jest jebanym testem czy przetrwasz
Jednych tu wykończy stres, innych zdepcze depresja
Witam Cię w świecie gdzie śmierć ma niezłą bekę i kupę roboty
Jedno i drugie najczęściej efektem ludzkiej głupoty, ta
Wielu tu w sumie już dosyć ma
Najlepiej to się poddać i paść
Ja nie stałem w oknie i nie zakładałem pętli na szyję
Lecz wiem jak to jest kiedy przed oczami leci życie
To moje źródło prawdy kładę syf na bity
Raz złamałem kręgosłup moralny razem z tym prawdziwym
Kto tu ma ten styl, sam słyszysz
Za mną nie jedna klęska, teraz chce biec po zwycięstwa
Więc tak to kleję na pętlach a undergrand to moja mekka
BRIDGE
No a pasja to jest prawie wszystko co mam
Tworzę ten hip-hop od lat
Daj mi podkład no to zrobię destroy od tak
Chyba już nie będę czysty jak łza
Znów lecą kieliszki na blat
VERSE II
Wyjebane mam na cyfry i lans
Tępe pizdy i chłam i ten ich niby trap
Dam zwroty, znów ubieram wersy w te rymy
A oni? Robią sobie śmietnik z muzyki
Jebać prestiż publiki która nic nie czai
Wynoszą debili na piedestał choć to zwykłe spady
Ja czuję spokój i ciszę gdy siedzę w mroku i piszę
Mam butle alkoholu i fife, trochę tytoniu i z dymem
To puszczam znowu na bicie
Mam wbite w to co jakiś zjeb sobie na forum napisze
Zapuszczam się umysł i zgłębiam wciąż tajemnice
Bo dalej widzę, to, co jest z pozoru prawdziwe
I chodzi o sny które będę spełniał
Dokonam tego typie, chociaż wiedz że nie raz
Przez noc się budziłem zlany potem wielokrotnie
Teraz trochę częściej śpię spokojnie
Lecz mnie prześladuje przeszłość ciągle
Paradoksalnie wraca do mnie coś, co odeszło bezpowrotnie..
Chyba nigdy nie dorosnę
No i myśle tak czasem bawiąc się znów tym życiem
Byłem trudnym dzieciakiem, jestem w chuj trudnym typem
Czacha dymi menciu ale nie przez to że mam w głowie siano
Mija ćwierć wieku odkąd mi odjebało
No siemano, jestem Havok, lubię się niszczyć co dnia
No i właśnie przez to chyba już nigdy nie będę czysty jak łza
Znów lecą kieliszki na blat i te skillsy na majk
Myślą ze jestem nikim, a ja im zrobie niespodziankę
Bo w bani ambitny mam plan i proste że ogarnę, ta
OUTRO
Chyba Już nie będę czysty jak łza
Znów lecą kieliszki na blat
Wypłukuje tym źle myśli i strach
Czekać nie chce na bank
Nadszedł wreszcie mój czas